Mam tremę. Kto by pomyślał... Ale jednak. Po kilku miesiącach
dojrzewającej w głowie myśli i potrzebie podzielenia się z innymi
kobietami kawałkiem mojego życia, zaczynam dziś pisać pierwszy post na
moim blogu. Fajne uczucie. Napisałam: kobietami, bo nie wydaje mi się,
żeby męski świat zainteresował się tym co jakaś baba wypisuje i wcale im
się nie dziwię :-) Aczkolwiek może czytając tego typu ,,wypociny" udałoby się mężczyznom zajrzeć głębiej w umysł swych kobiet.
W sierpniu z wielką radością przyjęłam wiadomość, że zostanę mamą. Mam 28 lat i całe moje życie kręci się wokół walki z kilogramami. Przed zajściem w ciążę moje BMI było w górnej granicy. Niewiele brakowało do nadwagi. Ale i tak dużo mnie to kosztuje na co dzień, żeby utrzymać wagę w normie, nawet jeśli balansuję na
granicy. I wkurza mnie to bardzo kiedy widzę jak ludzie jedzą: na
śniadanie kajzerki z masełkiem, wędliną, sery. Później kawusia z
ciastem, na obiad ziemniaki, kotlet, mizeria. A na kolację makaron z
sosem lub sałatki z majonezem. I nie tyją!!! Dlaczego życie jest takie
niesprawiedliwe?! Mi wystarczą trzy dni na takiej ,,diecie" i jestem 2
kg. do przodu. Dlatego staram się odżywiać zdrowo. Wiem, że to lepsze
dla mnie niż jedzenie, o którym wspomniałam, ale ja tak kocham jeść! Po kimś to w końcu mam :-) Co ja poradzę, że najbardziej smakuje mi to, co niezdrowe.
No cóż, pozostaje mi się tylko pogodzić z takim stanem rzeczy. Tzn., że będą okresy kiedy będę trzymać się na zdrowej diecie, ale będą również tzw. ,,dni lasu", kiedy nic i nikt nie jest w stanie powstrzymać mnie od zjedzenia solidnej porcji kalorii.
A teraz jestem w 5 miesiącu ciąży i przybyło mi już 5 kilogramów. Ale jakoś nie bardzo się tym przejmuję. Mam plan, że zrzucę wszystko latem :-)